Artykuły

W każdym wieku tworzymy klimat. Czas gwałtownych zmian

Klimat, jakiego dziś doświadczamy, panuje na Ziemi co najmniej miliard lat. W tym okresie atmosfera ma w miarę stabilny skład, a na Ziemi istnieje wszystko to, co wpływa na różnorodność pogody i następstw por roku. Od miliarda lat Ziemia utrzymuje to samo nachylenie do ekliptyki (płaszczyzny orbity wokółsłonecznej), tę samą odległość od Słońca i prędkość ruchu obiegowego oraz wirowego.

 

 

Istnieją na niej para wodna, dwutlenek węgla, tlen i bujne życie. W ciągu długiego życia naszej planety nie obeszło się bez kataklizmów. Wiemy, że co najmniej dwukrotnie kometa lub asteroida uderzyła w Ziemię, powodując gwałtowne zmiany klimatu – oziębienie o kilka stopni, zwiększenie wilgotności, a także ograniczenie dopływu promieni słonecznych. Skutkiem było wyginięcie wielu gatunków roślin i zwierząt. Jednak poza tymi zdarzeniami, nawet w czasie największych fluktuacji klimatycznych, czyli podczas zlodowaceń, na Ziemi utrzymywało się życie w podobnym rozkwicie, a tempo zmian było raczej powolne. Niestety w żaden sposób nie mogą się te zmiany równać z dzisiejszym globalnym ociepleniem, postępującym w zawrotnym tempie 0,1°C na dekadę.

 

ZIEMIĘ ROZPIERA ENERGIA

Ocieplenie klimatu to wynik nadwyżki energii na Ziemi, która bierze się m.in. z emisji gazów cieplarnianych, a także zmniejszania się powierzchni lasów. Co powoduje, że Ziemia jeszcze się nie przegrzała? Istnieją procesy, dzięki którym zmniejsza się poziom energii. Największym odbiorcą energii są przemiany fazowe wody w atmosferze. Jednak ta dodatkowa energia może przyspieszyć cykl hydrologiczny: parowanie, transport poziomy pary wodnej, jej kondensację oraz proces powstawania opadów. I tak właśnie się dzieje. Drugim energochłonnym procesem jest cyrkulacja atmosferyczna, czyli nieustanny ruch powietrza. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie zmiany w tych ruchach przyniesie dodatkowa energia. Czy wzmoże zjawisko El Nino, powodujące intensywne opady w Andach, przy jednoczesnym obniżeniu opadów w Azji i Australii? Czy doprowadzi do zmian w cyrkulacji monsunowej, decydującej o urodzaju, a jednocześnie jakości życia połowy mieszkańców świata? A może odmieni napływ niżów znad północnego Atlantyku do wnętrza Eurazji lub wprowadzi cieplejsze masy powietrza w głąb Arktyki oraz Antarktyki i zintensyfikuje aktywność cyklonów tropikalnych?

 

LODOWCE SIĘ PODDAJĄ

Mamy dowody, że zmiany takie już następują. Na Antarktydzie już obserwujemy szybsze odrywanie się od lądolodu gór lodowych, zmniejszenie grubości lodowców szelfowych. W ciągu ostatnich stu lat lodowce w Alpach straciły blisko połowę swej objętości i obecnie cały czas się cofają. To samo obserwujemy w Andach. Z kolei lodowce na Kilimandżaro znikają szybciej, niż przypuszczano. Od 1912 r., kiedy to po raz pierwszy dokonano pomiaru, zniknęło ich aż 82 proc. Już w 2020 r. po stronie tanzańskiej nie będzie śniegu ani lodu. Liczne wycieczki na Kilimandżaro spieszą się, by jeszcze zobaczyć lód w Afryce. W 2007 r. w Alpach francuskich zamknięto część wyciągow narciarskich. Powod? Zbyt mało śniegu, którego opady w latach 1960-2007 zmniejszyły się o 64 cm, a średnia temperatura w Alpach podniosła się o 1,5-3,0°C. Szybkie znikanie lodowców górskich obserwuje się na całym świecie – również nasz lodowiec w Kotle Mięguszowieckim coraz rzadziej się odnawia.

Niedługo nie będzie u nas miejsc, gdzie zamarznięta woda mogłaby przetrwać lato. Topnienie lodu oznacza wzrost poziomu mórz, szacuje się, że poziom morza w końcu tego stulecia będzie o metr wyższy niż dziś. Skutkiem będzie przesunięcie się ujść rzek w głąb lądów. W Stanach Zjednoczonych już dziś obserwuje się przyspieszoną erozję plaż. W delcie Missisipi w Luizjanie następuje powolne podtapianie gruntów. To zwiększa groźbę zalania przy pojawieniu się kolejnego cyklonu tropikalnego.

 

CO PRZYNOSI WIATR

Specjaliści są zgodni – atmosfera dynamizuje się, co oznacza szybsze i gwałtowniejsze przemieszczanie się mas powietrza, powstawanie głębszych depresji w polu ciśnienia, docieranie frontów i stref opadowych do miejsc dawniej przez nie nienawiedzanych. Wiąże się to z większą częstością silnych wiatrów, nawałnic, burz i opadów gradu. Szczególne zaniepokojenie budzi to w tak spokojnych krajach jak Polska. Na razie burze są u nas tylko trochę częstsze niż w połowie XX wieku, ale za to zdecydowanie potężniejsze i trwają dłużej. Do niedawna uważano, że opady na poziomie 50 mm w ciągu 10 minut to absolutne maksimum, dziś spodziewamy się dwukrotnie większej sumy. Coraz częściej tworzą się u nas trąby powietrzne. Widok czarnego leja wyłaniającego się z chmury burzowej nie jest już sensacją. Pojawili się już nawet w Polsce „łowcy burz” na wzór amerykańskich łowców tornad. Stopniowemu ocieplaniu klimatu w Polsce będzie sprzyjać prognozowane nasilenie się południkowej cyrkulacji powietrza nad Europą. Ta cyrkulacja to wymiana powietrza między południem a północą Europy. Jest ona odpowiedzialna za najgroźniejsze zjawiska pogodowe w naszym kraju. Powoduje fale upałów lub chłodów, wiąże się też z intensywnymi opadami wywołanymi przez tzw. niż genueński (powstający nad północną częścią Morza Śródziemnego), który jest odpowiedzialny za największe powodzie w Polsce i innych krajach Europy Środkowej. Ale cyrkulacja południkowa to także wyjątkowo silne fale letnich upałów i źródło ciepłego wiatru fenowego (halnego), który powoduje szybkie topnienie śniegu i szkody w górskich lasach. Na podstawie stuletnich pomiarów temperatury na Śnieżce i w Karkonoszach wykazano, że tylko w XX w. czas trwania sezonu zimowego skrócił się aż o 14 dni! Mechanizmów kształtujących południkową cyrkulację powietrza najprawdopodobniej należy dopatrywać się w procesach zachodzących nad Oceanem Atlantyckim. Zatem zmiany w Polsce i Europie to element globalnych przemian klimatycznych, które zaważą na życiu w każdym zakątku Ziemi. Czy mamy jeszcze szansę powstrzymać te zjawiska? Na pewno możemy poszerzać swoją wiedzę na temat globalnych zmian klimatu, a to pierwszy krok do sukcesu.

 

Na podstawie książki „O ociepleniu klimatu na chłodno” pod red. Witolda Lenarta